niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział trzydziesty pierwszy

Siemka moi mili..... Przepraszam, że tak puźno, ale jest nocia w niedzielę :D...
Rozdział dedykuje swojej najlepszej przyjaciółce , którą traktuję jak siostrę a ona mnie...
Kaju wiedz, że jak pojechałaś ja dalej płakałam i chce już do ciebie wracać!!
Tęsknie za tobą !!
Jeszcze dedyk dla Kushiny Uzumaki< wracaj szybko z rechabilitacji>, Zjem Cię, Rechotki, Ciasteczkowego Potwora, dziewczyn z Akatsuki Żartem, Anny Steć, i całej bandzie z naszego wspólnego bloga Miłość ma różne oblicza :D
Przepraszam za długość notki
A teraz do noci :D

Obudził mnie krzyk dziecka. Szybko się wyprostowałam z otwartymi oczami. Wybiegłam z łóżka i wyskoczyłam przez okno. Jakaś postać biegła z jednym dzieckiem ze szpitala, które leczyłam. Ruszyłam za nim na boso. Moim jedynym celem było uratowanie tej dziewczynki. Biegłam za nimi i prawie ich dogoniłam gdy on wraz z nią zamienili się w węże i do tego jadowite. Odskoczyłam od nich i po chwili zniknęły. Szybko pognałam do szpitala i sprawdziłam drzwi. Były zamknięte, więc jak…. Okno!! Skupiłam czakrę w stopach i wbiegłam na ścianę. Szybko znalazłam się przy oknie od ich Sali. Było rozbite. Skoczyłam do środka i ujrzałam twarze przestraszonych dzieci. Zamknęłam szybko oczy i starałam się kogoś lub coś wyczuć…. Jest!!
- Bądźcie cicho. Jeśli się tu któryś z nich zjawi krzyknijcie na całe gardła, a ja się przy was zjawię.- nakazałam zanim nie wyszłam na korytarz , zamknęłam za sobą cicho i szczelnie drzwi. Kyubi przydasz mi się dattebane. Rzekłam i włączyłam wzrok lisa. „ Bądź ostrożna. Nie podoba mi się to.” Odpowiedział, a ja biegłam korytarzem za tropem porywacza. Nagle doszły mnie krzyki dzieci. Szybko do nich dotarłam akurat wtedy gdy chcieli zabrać kolejne. Szybko się na niego rzuciłam i wyskoczyłam z nim przez okno bez żadnego dziecka. Chciał mi się wyrwać, lecz mu na to nie pozwoliłam. Oberwałam w twarz i zniknął a ja uderzyłam o ziemię. Podniosłam się z niej na drżących rękach.
- Kurwa!!- krzyknęłam plując krwią na piach. Zabije gnoja dattebane!!! Podniosłam się i przeniosłam do maluchów.- Cicho!! To ja!!
- Jak pani się tu znalazła?!
- Kiedyś byłam shinobi. Myślicie, że nie potrafię podstawowych jutsu? A teraz czy nikomu z was nic się nie stało?- spytałam i zaczęłam podchodzić do każdego i go badać. Na szczęście nic im nie jest. Oparłam się o ścianę i wyplułam trochę krwi.
- Nic pani nie jest Noroi-chan?
- Nie. Wszystko gra. Chce wiedzieć wszystko co o tym wiecie. Jeśli mi nie powiecie to może się powtórzyć. Jeśli się czegoś więcej dowiem to wyślę list do Rady Konohy i samego Hokage o to aby dali kilku shinobi do straży.- rzekłam a maluchy po chwili powiedziały mi wszystko co wiedziały. Po kilku minutach przybyli medycy i strażnicy.- Ładna mi ochrona.- i po tych słowach wyszłam ze szpitala. gdy wróciłam do domu szybko się umyłam, założyłam nową koszule nocną i napisałam ciąg dalszy raportu. Przywołałam do siebie dwójkę.
- Co tam?
- Zanieść to w tej chwili do Hokage. To nie może zwlekać.- podałam mu zwój i zniknął. Podeszłam do łóżka i upadłam na brzuch. Czego oni chcą od tych dzieci? Kim oni a raczej czym są? Takie jak i wiele podobnych pytań krążyło po mojej głowie do puki nie zasnęłam. Rano obudziło mnie walenie w drzwi. Z jękiem spojrzałam na zegarek. Była ósma piętnaście. Szef powiedział , że mam dziś wolne po tym co się stało i kazał odpoczywać. Podniosłam się z łóżka ,leniwym  i chwiejnym krokiem kierowałam się w stronę drzwi. Zapewne zrobiłam sobie coś z prawą kostką, ale tym zajmę się później. Ziewnęłam i otworzyłam drzwi. Spotkał mnie szok. Przed moimi drzwiami stał Minato wraz ze swoją drużyną!!! Stanęłam na prawej nodze i usłyszałam przeskok po czym upadłam na czety litery.
- Cholera!!- krzyknęłam i zaczęłam uleczać nogę. Zapewne jest złamana. Od razu obok mnie pojawiła się Rin.
- Mogę pani pomóc.- rzekła i chciała sama zacząć leczenie lecz zmroziłam ją wzrokiem.
- Ja nie potrzebuje pomocy!! To dzieci potrzebują pomocy!!- krzyknęłam i szybko się podniosłam z podłogi.
- Właśnie po to tu jesteśmy.- rzekł Obito patrząc na mnie wzrokiem pełnym gniewu.
- Jako jedyna ich widziałaś, więc chcemy się od pani dowiedzieć czegoś o nich.- Kakashi patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem. Westchnęłam.
- Dajcie mi pięć minut.- ruszyłam w stronę swojego pokoju, wzięłam spodnie i niebieską koszulę, pognałam do łazienki i szybko się ubrałam oraz odświeżyłam. Od razu się przy nich znalazłam i założyłam sandały.- To możemy się przejść i mogę wam mówić.
- Oczywiście proszę pani.- powiedział Minato. Spojrzałam ukradkiem na niego i widziałam ból oraz smutek…
- To chodźmy.- wyszliśmy z mojego domu i ruszyliśmy w stronę bramy. Oczywiście odpowiadałam na zadane przez nich pytania. Potem poszliśmy do szpitala i pokazałam im którędy weszli.
- A jak pani tam weszła?- zapytał Obi.
- Też byłam shinobi więc umiem kumulować czakrę w stopach d…- już chciałam powiedzieć dattebane.- do jasnej anielki. A teraz jeśli można chce sprawdzić co z dziećmi.- ruszyłam w stronę drzwi a oni za mną. Weszliśmy do szpitala a potem na oddział dziecięcy.
- Noroi-sama!!- usłyszałam gdy tylko otworzyłam drzwi.- Nic pani nie jest?
- Nie. A wam maluchy?- podeszłam do każdego i zaczęłam każdego badać. Czułam na sobie ich spojrzenie. Zapisałam w karcie ich stan i posłałam im uśmiech. „ Uwaga!! Odsuń się od okna!!!”- krzyknął lis, ale za późno. Ktoś zakrył mi usta ścierką nasiąkniętą octem i zemdlałam….
*** dwa lata później***

Leżałam przykuta łańcuchami do ściany. To było pierwsze co od razu wyczułam gdy otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zamarłam. Przede mną stał Orochimaru!!! Szarpałam się, a ten tylko się śmiał.
- Ach w końcu się obudziłaś.- zauważył uśmiechając się złowrogo.
- Spierdzielaj dattebane!- krzyknęłam i od razu ugryzłam się w język.
- Dattebane? Zaraz…- rzekł podchodząc do mnie i odpiął guziki mojej koszuli.- Jinchuriki Kuramy? Jaki ten Hokage był nierozsądny. Stary pryk. Co on sobie myślał? Ale to dla mnie dobrze.- jego dłoń znalazła się przy mojej pieczęci, i gdy chciał ją odblokować spotkał się z szokiem i rozczarowaniem.- Co jest do jasnej cholery?!- wysyczał wściekle. Zaśmiałam się.
- Nie uda ci się dattebane.- pokazałam mu swoje uzębienie i bez rąk zlikwidowałam jutsu przemiany. Moje włosy powróciły do swojego prawdziwego koloru. Dostałam po twarzy. Zaśmiałam się. Czułam gniew lisa oraz jeszcze ponad milion innych bestii. Znów oberwałam. I tak w kółko. Nagle oberwałam biczem po plecach. Zacisnęłam zęby, aby nie krzyczeć. Gdy szykował się do kolejnego uderzenia pojawiły się cztery bestie w ludzkich postaciach. Kyubi, Angelo, Aoki oraz Okarutsi. Kyubi rzucił się na wężowego sannina i go zabił, Aoki i Okarutsi uwolnili mnie a Angelo sprawdził szybko teren. Nagle znalazłam się w ramionach Kuramy.
- Wracajcie a ja zaniosę ją do Konohy. Jej misja już się skończyła.- rzekł w stanowczością w głosie. Każdy z nich najpierw mi się ukłonił zanim nie zniknęli. Lis wyskoczył do góry, z jego ciała wyrósł jeden ogon i rozwalił sufit. Stanął na dachu, wyrósł mu kolejny ogon, stworzył kulę czakry i cisnął ją w dół, szybko uciekł zanim nie nastąpił wybuch. Nie wiem ile biegliśmy, coraz bardziej i szybciej traciłam świadomość. Z moich pleców dalej leciała krew, której lis nie zatamował. Traciłam świadomość, nie miałam już na nic siły. Czułam jak przyjemne ciepło oraz mgiełka zapomnienia opatula moje ciało. Czułam się taka szczęśliwa. Nagle przed moimi oczami ujrzałam twarz anioła. Miał ów anioł niebieskie niczym bezchmurne niebo oczy, złote jak zborze latem włosy i uśmiechał się do mnie lekko. W jego oczach widziałam miłość.
- Minato…..- wyszeptałam zanim nie oddałam się w ręce mgle.

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział trzydziesty

No moi kochani zapewne skaczecie z radości tak jak ja , że to nasz trzydziesty rozdział!! Mam prośbę do osób które to czytają a nie komentują. Bardzo was proszę o pozostawienie po sobie drobnego śladu nawet na chacie, że notka wam się podoba lub nie i tyle. Ja nie gryzę a się cieszę , że komuś się te prace podobają, które piszemy wraz z Kushiną Uzumaki. Tę notkę dedykuję właśnie Kushinie Uzumaki, myszy715. I niech Minato będzie z wami!!!

Biegłam przed siebie, ani razu nie odwróciłam się za siebie. Musiałam zapomnieć. Po moich policzkach popłynęły łzy smutku i rozpaczy. Dlaczego to powiedziałam dattebane?! Czemu się na to zgodziłam?! Dlaczego dattebane?! Jesteś idiotką!! Pieprzoną idiotką do cholery dattebane!!! Minato mi już nigdy nie zaufa. Znienawidzi mnie. I nie będę mieć mu tego za złe. To ja nam sprawiłam ból. Zatrzymałam się na drzewie. Byłam już niedaleko wioski. Użyłam czakry lisa do tego biegu. Normalnie by mi ta podróż zajęła cztery może pięć dni dattebane. Zeskoczyłam bezszelestnie na ziemie. Rozejrzałam się i do moich uszu doszedł szum wody. Ruszyłam za tym dźwiękiem. Po kilku krokach wynurzyłam się na małą polanę z rzeką. Idealne miejsce na obóz dattebane. Rozłożyłam namiot, który spakowałam w pośpiechu. Niestety nie miałam jedzenia, ale coś się wymyśli. Poszłam nazbierać drewna na ognisko, i gdy powróciłam ujrzałam przy namiocie Tamiko. Drewno wypadło mi z rąk a mała się na mnie rzuciła z płaczem.
- Dlaczego odeszłaś i to powiedziałaś Minato?- krzyknęła przez łzy.
- Tamiko ja…- westchnęłam i ukucnęłam przed nią.- Mam misję. Hokage kazał mi zostawić wszystkich mi bliskich w wiosce i nikomu o tym nie mówić. To tajne dattebane. Więc więcej ci nie powiem. I wcale nie chciałam mu tego mówić. To mi też sprawiło ból, ale jeśli tak mam was chronić to nie ważne jest to co ja czuje ale uczynię wszystko abyście byli szczęśliwi. A teraz wracaj do wioski i nie mów nikomu, że mnie znalazłaś. Proszę.
- Ale obiecaj , że wrócisz.- zażądała.
- Oczywiście. Ale najpierw zrobię misję. A teraz wracaj do domu mała.- powiedziałam i pocałowałam ją w czoło. Ta się do mnie przytuliła i posłała mi uśmiech.
- Tak więc wracaj szybko Kushina. Pa i powodzenia.- rzekła zanim nie znikła tak jak brat zostawiając za sobą tylko żółty błysk. Westchnęłam. Pozbierałam drewno i rozpaliłam ogień. Wyjęłam z plecaka dwa kunaie. Założyłam na nie nici z czakry i podeszłam do wody. Zauważyłam ryby. Włączyłam wzrok lisa i z dokładną precyzją przebiłam jednym kunaiem dwie ryby. Podeszłam z nimi do ognia, odcięłam im głowy i zaczęłam je smażyć. Patrzyłam się na nie i myślałam jak zmienię swój wygląd. Na pewno muszę zrobić coś z włosami dattebane. Oraz z głosem. Gdy ryba się zrobiła wzięłam jeden kunai, złapałam za włosy i je ścięłam. Teraz sięgały mi do ramion. Rzuciłam ścięte włosy do ognia i patrzyłam jak ogień je pochłania ze smutkiem w oczach. Wykonałam jutsu zmiany głosu oraz wymyślone przeze mnie zmiany koloru włosów. Teraz miałam czarne włosy. Zjadłam i poszłam się umyć do rzeki. Szybko to zrobiłam i założyłam na siebie szorty oraz podkoszulkę na ramiączka. Usiadłam przy ognisku i opatuliłam się kocem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam byłam w tej samej pozycji co zasnęłam. Wszystko było na swoim miejscu. Spakowałam, rzeczy i ruszyłam normalnym tempem w stronę wioski. Opaska wioski była schowana na dnie plecaka. Po kilku godzinach byłam przy bramie wioski. Weszłam do niej i skierowałam się do szpitala. Gdy się znalazłam w środku podeszłam do recepcji.
- Przepraszam pana wie pan gdzie jest główny medyk w wiosce?- spytałam z lekkim uśmiechem. Mężczyzna na mnie spojrzał i widziałam , że zapomniał mowy. Lekko się zaśmiałam.
- Oczywiście. Proszę za mną proszę pani.- rzekł wychodząc zza lady i ruszył korytarzem. Poszłam za nim. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Zapukał w nie i dostał zgodę na wejście. Otworzył mi drzwi, wpuścił i zamknął je za mną.
- Witam w czym mogę pomóc?- spytał się sędziwy facet.
- Dzień dobry. Nazywam się Noroi Watashi. Jestem medykiem z Konohy.
- A tak! Hokage-sama mówił, że kogoś nam przyśle do pomocy. Mam nadzieje, że jesteś dobra.
- Tak. Uczyła mnie sama Tsunade-sama.
- Ach to świetnie. W takim razie proszę za mną panno Watashi. Dam pani identyfikator oraz strój, pokarze pani gabinet oraz gdzie będzie pani mieszkać a potem od razu zajmie się pani leczeniem tych oto osób.- podał mi podkładkę z listą chorych.- Ma pani jakieś pytania?
- Nie.
- Świetnie. To proszę za mną.- wyszliśmy z jego biura. Zaprowadził mnie na drugie piętro do pokoju 293 i mi je otworzył.- Oto pani gabinet, tam ma pani strój a na biurku identyfikator.- wyszliśmy i podał mi od pokoju kluczę. Wyszliśmy ze szpitala i skręciliśmy w prawo. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do małego jednopiętrowego domu. Był pomalowany na zielono co się łatwo rzucało w oczy bo pozostałe domy były pomalowane na różne odcienie różu. Podał mi drugie klucze i wróciliśmy do szpitala. Weszłam do swojego gabinetu, przebrałam się, schowałam plecak i ubrania do szafy, założyłam identyfikator , wzięłam podkładkę z listą, wyszła i zamknęłam drzwi. Od razu poszłam szukać Sali 212. Doszłam i okazało się, że jestem na oddziale dziecięcym. Poza tym ten szpital był tak samo zrobiony i sale były tak samo porozmieszczanie jak w Konoshe. Konoha…. Szybko odsunęłam od siebie te myśli i weszłam do Sali. Każde dziecko się na mnie spojrzało. Posłałam im szczery uśmiech i się przedstawiłam.
- Cześć. Na imię mi Noroi Watashi. Jestem medykiem z Konohy i będę się wami przez pewien czas zajmować do puki nie dostane gdzie indziej wezwana lub nie wrócę do swojej wioski. Macie jakieś pytania?- spytałam i pewna dziewczynka podniosła rączkę.- Tak.
- Ile ma pani lat?
- 16.
- I w tak młodym wieku została pani medykiem?- usłyszałam kolejne pytanie tym razem od jakiegoś chłopca.
- Jeśli chce się chronić innych to robi się różne rzeczy. Albo zostaje się shinobi, albo medykiem. Ja jestem medykiem , ale umiem walczyć. Jeśli to wszystko to chce was zbadać a potem poznać.- posłałam im wielki serdeczny uśmiech i zaczęłam zabawę…. Skończyłam prace i szłam w stronę domu. Od dzieci dowiedziałam się tylko tego, że zazwyczaj są porywane dzieci z potencjałem do zostania shinobi lub mają jakąś szczególną zdolność. Niektóre nie powiedziały mi jednak wszystkiego. Będę musiała się tego dowiedzieć dattebane. Otworzyłam drzwi od domu i je zamknęłam. Czułam się samotna. Weź się w garść dattebane!!! Zamknęłam drzwi na klucz. Zaczęłam oglądać dom. Salon, kuchnia, łazienka, biblioteka, gabinet i sypialnia. Dom jak każdy dom. Prawie każdy. Ech…. Przestań o tym myśleć dziewczyno!! Jesteś na misji!! Kyubi przepraszam, ale do końca tej misji nici z naszych spacerów dattebane. Westchnęłam głośno gdy nie otrzymałam od niego odpowiedzi i poszłam do kuchni. Otworzyłam szafkę i wielkie zdziwienie oraz szok mnie spotkały, była zapełniona produktami, tak samo jak lodówka. Czyli zakupy mamy z głowy. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wytarłam się do sucha, ubrałam koszule nocną i poszłam do swojej sypialni. Ściany były koloru lawendy, miały kwiatowy wzór na sobie, wielkie łóżko z czerwonym baldachimem z , którego spływały róże a raczej zwisały. Wyjęłam rzeczy z plecaka i schowałam je do szafy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać raport dla czcigodnego. Gdy skończyłam pisać zdarzenia z tego dnia, schowałam to do szuflady szafki nocnej, zgasiłam światło i przykryłam się kołdrą. Patrzyłam w sufit i starałam się zasnąć, a gdy mi się udało miałam bardzo, ale to bardzo złe przeczucie, że dziś w nocy coś strasznego się wydarzy….

środa, 17 lipca 2013

Rozdział dwódziesty dziewiąty

Witam was kochani!! Polecam wam One Ok Rock dzięki, którym mam mnustwo weny!!! A teraz nie będę was zanudzać tylko zaproszę do rozdziału.... Rozdział dedykowany dla Anny Steć wracaj do zdrowia kochana dattebane i niech Minato będzie z tobą :D

Otworzyłam oczy i ujrzałam Tamiko. Krzyknęłam i szybko się uspokoiłam. Młoda się zaśmiała a ja zmroziłam ją wzrokiem.
- Bardzo śmieszne dattebane.
- Żebyś wiedziała. Żałuj , że nie widziałaś wyrazu swojej twarzy. Przekomiczny.
- Haha.- zaśmiałam się z sarkazmem. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w szorty i podkoszulkę na ramiączka. Wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. Od razu poszłam do kuchni. Nikogo tam nie było co było mi na rękę. Wyjęłam potrzebne składniki i spojrzałam na zegarek. Była 13. Uśmiechnęłam się i zaczęłam robić zapiekankę. Gdy kroiłam mięso ktoś wszedł do kuchni przez okno. Odruchowo odwróciłam się w tę stronę i rzuciłam nożem. Na szczęście lub nieszczęście nie trafił on w intruza, którym okazał się Jiraya.
- O mało co zawału nie dostałem koteczku!!- krzyknął ze swoim zboczonym uśmiechem.
- Jaka wielka szkoda. Nie byłoby mi ciebie szkoda, gdybyś zszedł z tego świata dattebane.- powiedziałam podchodząc do niego i wyjmując nóż ze ściany.
- Masz niezłego cela.
- Dzięki. Mogę wiedzieć po co przyszedłeś tu właśnie przez okno a nie przez drzwi?- spytałam zakładając dłonie na piersiach trzymając nóż w prawej dłoni. Przełknął ślinę.
- Hokage kazał mi ci przekazać, że jesteś do niego proszona. Masz się u niego stawić o 15.- westchnęłam i posłałam mu uśmiech.
- Jasne. Zostaniesz na obiedzie dattebane?- spytałam.
- Skoro tak ładnie prosisz.- nagle do kuchni wparowali pozostali domownicy. Minato miał mokre włosy.
- Słyszeliśmy jakieś uderzenie o ścianę.- powiedział. Razem z sanninem się zaśmialiśmy.
- Ano. Radze wam nie skradać się do niej gdy ma nóż lub jakąś ostrą rzecz w dłoniach. Bo możecie zginąć.
- A co się stało?- spytała się Tamiko.
- Wszedł do kuchni przez okno a ja miałam w dłoni nóż więc rzuciłam w jego stronę. Niestety nie trafiłam dattebane. A teraz sio mi z kuchni!!! Albo tym razem nie chybie!- zagroziłam im nożem i szybko wyszli. Uśmiechnęłam się i powróciłam do przerwanej czynności. Nagle znalazłam się przed Kyūbim.
- Co jest dattebane?- spytała się lisa.
- Kiedy mnie wypuścisz?
- Dziś. Mam zamiar potrenować i powiadomię o tym Trzeciego. Oczywiście powiem, że nikt ma ze mną nie być i wtedy cię wypuszczę dattebane. A teraz jeśli to wszystko to chce wrócić do rzeczywistości i dokończyć gotowanie.
- Jasne. Tylko nie zapomnij.- rzekł i na powrót znalazłam się w kuchni. Zamrugałam kilkakrotnie oczami i powróciłam do przerwanego zajęcia. Po kilkunastu minutach skończyłam i wsadziłam jedzenie do piekarnika. Włączyła i usiadła na parapecie. Patrzyła się w niebo i jej myśli przeszły ni z tego ni owego na jej rodzinną wioskę. Przypomniała sobie jak wyglądała zanim została zniszczona. Ile razem z ojcem widziała wschodów i zachodów słońca. Ile razy robiła psikusów z przyjaciółmi. Wspólne treningi. Zabawa z dawną Mihomi. Gotowanie z matką. Każde jej urodziny. Już by się zatraciła w tych wspomnieniach gdy usłyszała kliknięcie oznaczające koniec czasu na pieczenie zapiekanki. Szybko zeskoczyła z parapetu i znalazła się przy piekarniku. Wyłączyła go i otworzyła. Wzięła ścierkę i wyjęła gorące naczynie. Położyła je na desce do krojenia, wyjęła cztery talerze i zaczęła krojenie i nakładanie. Gdy skończyłam nałożyłam talerze z sztućcami na tacę, kubki z sokiem i ruszyłam w stronę drzwi. Pech chciał, że nie mogłam ich otworzyć. Położyłam tacę na stole i podeszłam aby je otworzyć. Coś się stało ze zamkiem. Shimatta!!! Jakby tu… mam!! Wzięłam na powrót tacę i przeniosłam się z nią poza kuchnię. Znalazłam się za drzwiami i ruszyłam do jadalni. Nikogo w niej nie było więc wszystko naszykowałam.
- W tej chwili do jadalni dattebane!!!! Albo nie dostaniecie obiadu!!!- krzyknęłam i nie minęła minuta a wszyscy byli w pomieszczeniu. Zjedliśmy posiłek w przyjemniej rozmowie i atmosferze. Gdy skończyliśmy ruszyłam do Hokage. Zapukałam i otrzymałam odpowiedź.
- Chciałeś mnie widzieć czcigodny?- spytałam.
- Tak. Mam dla ciebie zadanie. Musisz opuścić wioskę i zamieszkać w wiosce wiśni. Dowiedzieliśmy się, że ludzie z tond znikają a zwłaszcza dzieci. Nie wiemy kto za tym stoi i twoim zadaniem jest się tego dowiedzieć. Nikt nie może o tym wiedzieć.
- Dobrze. Za ile mam wyruszyć dattebane?- spytałam.
- Jak najszybciej. Najlepiej od razu. Wkradnij się do mieszkania, spakuj i ucieknij. Musisz zerwać kontakty z wszystkimi swoimi przyjaciółmi. Gdy się spakujesz przybądź do mnie od razu. Dam ci potrzebne rzeczy i dane osoby , którą będziesz podczas misji.
- Dobrze.- rzekłam i wybiegłam z gabinetu. Biegłam omijając przechodnich. Wiedziałam, że muszę odejść , ale serce nakazywało mi zostać przy Minato. Właśnie Minato…. Jak ja z nim zerwę kontakt?! Nie mogę… ale muszę mu to zrobić dattebane. Skoczyłam na dach i zaczęłam się nimi przemieszczać. Skoczyłam do pokoju przez okno i bezszelestnie wylądowałam. Ukryłam wcześniej swoja czakrę oraz lisa. Wyjęłam plecak i zaczęłam pakować pośpiesznie ubrania oraz broń. Nagle poczułam czyjąś obecność za sobą. Podskoczyłam i odwróciłam się w stronę łóżka. Siedział na nim uśmiechnięty Minato. Moje serce zabiło mocniej. Nie mogłam mu tego zrobić dattebane!!
- Gdzie się wybierasz?- spytał podnosząc się z łóżka. Zacisnęłam szczęki.
- Nie twój interes dattebane.- w warczałam przez zaciśnięte zęby. Posłał mi pytające spojrzenie podchodząc do mnie bliżej. Ja się odsunęłam do puki nie napotkałam ściany na swojej drodze. Wykorzystał to i zagrodził mi drogę. Dotknął mojego policzka a następnie uniósł mój podbródek.
- Co jest kochana?- spytał zmartwionym i zarazem pełnym miłości głosem. Jak ja mu to powiem prosto w twarz?! Tylko nie patrz mu w oczy!! Odtrąciłam jego rękę.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Co? Ale czemu mam cię tak nie nazywać skoro kocham cię jak wariat?- spytał starając się uchwycić moje spojrzenie. Teraz albo znowu stchórzysz.
- ALE JA CIEBIE NIE KOCHAM!!!- krzyknęłam mu prosto w twarz , odepchnęłam go od siebie. Podniosłam plecak z podłogi i ruszyłam w stronę okna. Ostatni i przez krótki czas się za siebie obejrzałam. Wpatrywał się we mnie ze spojrzeniem pełnym bólu i smutku, serce mi się ścisnęło lecz szybko odwróciłam wzrok i wyskoczyłam przez okno. Powstrzymując łzy biegłam szaleńczym tempem po dachach domów kierując się w stronę gabinetu Hokage. Skoczyłam na parapet. Zapukałam i Trzeci otworzył mi je. Skoczyłam do środka i stanęłam przed jego biurkiem. Zamknął drzwi i zasłonił zasłony.
- Proszę to dla ciebie. Gdy dojdziesz do wioski nie będziesz walczyć tylko będziesz medykiem w tej wiosce. Oczywiście będziesz musiała zmienić wygląd a od chwili gdy znajdziesz się w tej wiosce będziesz nazywać się Noroi Watashi. A teraz idź moja droga. Oczywiście raporty chce mieć co tydzień.
- Oczywiście. Do widzenia Hokage-sama.- rzekłam i wyskoczyłam przez okno skacząc po dachach domów i kierując się w stronę bramy. Omijając osłupiałych i krzyczących na mnie strażników biegłam ile sił w nogach, zostawiając za sobą moje obecne życie….  

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział dwudziesty ósmy

W końcu wakacje!!! A ja zapraszam do notki z dedykacją dla Jagody Lee i Minnou , której jestem wdzięczna za ten boski szablon dattebane!

Otworzyłam oczy. Byłam nadal wtulona w Minato. Patrzył w sufit. Przeciągnęłam się. Spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech.
- Jak się spało?
- Wyśmienicie. Nadal uważam , że jesteś idealną poduszką dla mnie dattebane.- odpowiedziałam z uśmiechem. Zaśmiał się.
- Dla ciebie mogę być poduszką.
- Chyba powinniśmy się zbierać.- stwierdziłam z niechęcią w głosie. Zaśmiał się i pocałował mnie w usta.
- Niestety.- powiedział. Podniosłam się z niego i szybko się ubrałam. Gdy się do niego odwróciłam zakładał koszulę. Jęknęłam w myślach. Dlaczego musimy już to kończyć?! Ech. Jęknęłam i podeszłam do niego. Złapał mnie za rękę. Przeniósł nas do domu. Byliśmy w jego pokoju. Nagle drzwi się otworzyły i weszła do nich zapłakana Tamiko. Gdy nas zauważyła otarła łzy i się na nas rzuciła.
- Myślałam , że nie żyjecie!- krzyknęła. Oboje objęliśmy ją w pasie.
- Kto ci takich głupot naopowiadał dattebane?
- Twoja siostra z Christianem. A na dowód mieli twój kunai braciszku.- rzekła a ja trzepnęłam Minato w głowę.
- Zapomniałeś zabrać kunai?
- Nie moja wina. Sama się śpieszyłaś abym cię nauczył.- powiedział z uśmiechem. Lekko się zarumieniłam co nie uciekło uwadze Tamiko. Odsunęła się od nas.
- A dowiem się gdzie byliście i co robiliście?
- Trenowaliśmy.- odpowiedzieliśmy jej jednocześnie i się zarumieniliśmy. Taa…. To co robiliśmy można nazwać treningiem. I to przyjemnym…. Opanuj się!!!
- Ta jasne…- powiedziała z sarkazmem. Bacznie nam się przyglądała. Po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach podskoczyła na łóżku.- Wy TO robiliście?!- krzyknęła bacznie nam się przyglądając.
- CO?! NIE!!!!- krzyknęliśmy jednocześnie. Nie powiemy jej, że uprawialiśmy seks w domku na drzewie!!!! Co to to nie dattebane!!! Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zapukał to łagodne określenie. Wręcz dobijał się do nich. Tamiko wyszła z pokoju a my odetchnęliśmy z ulgą.
- Nic na razie nikomu nie mówimy o TYM dattebane.
- Dobrze, ale nie będę krył tego co do ciebie czuję.- rzekł i pocałował mnie namiętnie w usta. Już chciałam się zatracić w tej pieszczocie, ale przypomniałam sobie o Tamiko i gościu. Odsunęłam się od Minato, wcześniej całując go w policzek. Gdy byliśmy tak samo ustawieni zanim Tamiko nie wyszła ona wraz z gościem weszła do pokoju blondyna. Na Minato rzuciła się Mihomi.
- Mihomi złaź ze mnie!- krzyknął wściekły i odepchnął ją od siebie.
- Ale Minato…- chciała dokończyć lecz jej przerwałam.
- Tamiko chodźmy do kuchni dattebane.- rzekłam podnosząc się z łóżka i ciągnąc młodą do kuchni. Zamknęłam za nami drzwi.
- Nie ciekawi cię co się tam dzieje?- spytała mnie gdy byłyśmy w kuchni.
- Nie dattebane.
- Jak to NIE?!
- Bo wiem, że z nią zerwie.
- Z kąt?- spytała przyglądając mi się uważnie. Przybliżyłam się do niej.
- Wczoraj zauważyłam Mihomi z Christianem. A twój brat ich nie dostrzegł. Tak więc zaprowadziłam go tam gdzie była czakra mojej siostry i no wiesz…. Zobaczył jak TO robią. A potem zgadł , że….- przerwałam.
- Że co? Zaraz…CO?!
- Tak. Zgadł, że Angelo jest…- przerwało mi trzaśnięcie drzwiami. Na dół zbiegła Mihomi i znów trzasnęła drzwiami od mieszkania. Z uśmiechem na ustach pojawił się Minato.
- Już po sprawie.- rzekł i podszedł do mnie. Już chciał mnie przytulić, lecz podeszłam do szafki wymijając go.
- Mam nadzieje braciszku, że z nią zerwałeś?- spytała się Tamiko, a ten przytaknął.- JEST!!!!- krzyknęła i się na niego rzuciła. Zaśmiałam się.- Teraz to ja ci wybiorę dziewczynę.- powiedziała stanowczo.
- Nie. Ja już mam dziewczynę, a raczej miłość swojego życia.
- CO?!- krzyknęła oburzona. Ten wzruszył ramionami, zdjął ją ze swojej szyi , podszedł do mnie i pocałował namiętnie w usta. Oddałam pocałunek lecz po chwili go przerwałam pokazując mu język.- TAK!!!! W KOŃCU!!!!!- krzyknęła zanim nie wybiegła z kuchni na górę. Przekręciłam oczami i poszliśmy na górę do swoich pokoi. Tamiko wchodziła do swojego pokoju. Każde z nas poszło do swoich pokoi. Zamknęłam drzwi i upadłam na łóżko przypominając sobie to co się działo w domku na drzewie….

Obserwatorzy