Rozdział dedykuje swojej najlepszej przyjaciółce , którą traktuję jak siostrę a ona mnie...
Kaju wiedz, że jak pojechałaś ja dalej płakałam i chce już do ciebie wracać!!
Tęsknie za tobą !!
Jeszcze dedyk dla Kushiny Uzumaki< wracaj szybko z rechabilitacji>, Zjem Cię, Rechotki, Ciasteczkowego Potwora, dziewczyn z Akatsuki Żartem, Anny Steć, i całej bandzie z naszego wspólnego bloga Miłość ma różne oblicza :D
Przepraszam za długość notki
A teraz do noci :D
Obudził mnie krzyk dziecka. Szybko się wyprostowałam z
otwartymi oczami. Wybiegłam z łóżka i wyskoczyłam przez okno. Jakaś postać
biegła z jednym dzieckiem ze szpitala, które leczyłam. Ruszyłam za nim na boso.
Moim jedynym celem było uratowanie tej dziewczynki. Biegłam za nimi i prawie
ich dogoniłam gdy on wraz z nią zamienili się w węże i do tego jadowite.
Odskoczyłam od nich i po chwili zniknęły. Szybko pognałam do szpitala i
sprawdziłam drzwi. Były zamknięte, więc jak…. Okno!! Skupiłam czakrę w stopach
i wbiegłam na ścianę. Szybko znalazłam się przy oknie od ich Sali. Było
rozbite. Skoczyłam do środka i ujrzałam twarze przestraszonych dzieci.
Zamknęłam szybko oczy i starałam się kogoś lub coś wyczuć…. Jest!!
- Bądźcie cicho. Jeśli się tu któryś z nich zjawi krzyknijcie na całe gardła, a ja się przy was zjawię.- nakazałam zanim nie wyszłam na korytarz , zamknęłam za sobą cicho i szczelnie drzwi. Kyubi przydasz mi się dattebane. Rzekłam i włączyłam wzrok lisa. „ Bądź ostrożna. Nie podoba mi się to.” Odpowiedział, a ja biegłam korytarzem za tropem porywacza. Nagle doszły mnie krzyki dzieci. Szybko do nich dotarłam akurat wtedy gdy chcieli zabrać kolejne. Szybko się na niego rzuciłam i wyskoczyłam z nim przez okno bez żadnego dziecka. Chciał mi się wyrwać, lecz mu na to nie pozwoliłam. Oberwałam w twarz i zniknął a ja uderzyłam o ziemię. Podniosłam się z niej na drżących rękach.
- Kurwa!!- krzyknęłam plując krwią na piach. Zabije gnoja dattebane!!! Podniosłam się i przeniosłam do maluchów.- Cicho!! To ja!!
- Jak pani się tu znalazła?!
- Kiedyś byłam shinobi. Myślicie, że nie potrafię podstawowych jutsu? A teraz czy nikomu z was nic się nie stało?- spytałam i zaczęłam podchodzić do każdego i go badać. Na szczęście nic im nie jest. Oparłam się o ścianę i wyplułam trochę krwi.
- Nic pani nie jest Noroi-chan?
- Nie. Wszystko gra. Chce wiedzieć wszystko co o tym wiecie. Jeśli mi nie powiecie to może się powtórzyć. Jeśli się czegoś więcej dowiem to wyślę list do Rady Konohy i samego Hokage o to aby dali kilku shinobi do straży.- rzekłam a maluchy po chwili powiedziały mi wszystko co wiedziały. Po kilku minutach przybyli medycy i strażnicy.- Ładna mi ochrona.- i po tych słowach wyszłam ze szpitala. gdy wróciłam do domu szybko się umyłam, założyłam nową koszule nocną i napisałam ciąg dalszy raportu. Przywołałam do siebie dwójkę.
- Co tam?
- Zanieść to w tej chwili do Hokage. To nie może zwlekać.- podałam mu zwój i zniknął. Podeszłam do łóżka i upadłam na brzuch. Czego oni chcą od tych dzieci? Kim oni a raczej czym są? Takie jak i wiele podobnych pytań krążyło po mojej głowie do puki nie zasnęłam. Rano obudziło mnie walenie w drzwi. Z jękiem spojrzałam na zegarek. Była ósma piętnaście. Szef powiedział , że mam dziś wolne po tym co się stało i kazał odpoczywać. Podniosłam się z łóżka ,leniwym i chwiejnym krokiem kierowałam się w stronę drzwi. Zapewne zrobiłam sobie coś z prawą kostką, ale tym zajmę się później. Ziewnęłam i otworzyłam drzwi. Spotkał mnie szok. Przed moimi drzwiami stał Minato wraz ze swoją drużyną!!! Stanęłam na prawej nodze i usłyszałam przeskok po czym upadłam na czety litery.
- Cholera!!- krzyknęłam i zaczęłam uleczać nogę. Zapewne jest złamana. Od razu obok mnie pojawiła się Rin.
- Mogę pani pomóc.- rzekła i chciała sama zacząć leczenie lecz zmroziłam ją wzrokiem.
- Ja nie potrzebuje pomocy!! To dzieci potrzebują pomocy!!- krzyknęłam i szybko się podniosłam z podłogi.
- Właśnie po to tu jesteśmy.- rzekł Obito patrząc na mnie wzrokiem pełnym gniewu.
- Jako jedyna ich widziałaś, więc chcemy się od pani dowiedzieć czegoś o nich.- Kakashi patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem. Westchnęłam.
- Dajcie mi pięć minut.- ruszyłam w stronę swojego pokoju, wzięłam spodnie i niebieską koszulę, pognałam do łazienki i szybko się ubrałam oraz odświeżyłam. Od razu się przy nich znalazłam i założyłam sandały.- To możemy się przejść i mogę wam mówić.
- Oczywiście proszę pani.- powiedział Minato. Spojrzałam ukradkiem na niego i widziałam ból oraz smutek…
- To chodźmy.- wyszliśmy z mojego domu i ruszyliśmy w stronę bramy. Oczywiście odpowiadałam na zadane przez nich pytania. Potem poszliśmy do szpitala i pokazałam im którędy weszli.
- A jak pani tam weszła?- zapytał Obi.
- Też byłam shinobi więc umiem kumulować czakrę w stopach d…- już chciałam powiedzieć dattebane.- do jasnej anielki. A teraz jeśli można chce sprawdzić co z dziećmi.- ruszyłam w stronę drzwi a oni za mną. Weszliśmy do szpitala a potem na oddział dziecięcy.
- Noroi-sama!!- usłyszałam gdy tylko otworzyłam drzwi.- Nic pani nie jest?
- Nie. A wam maluchy?- podeszłam do każdego i zaczęłam każdego badać. Czułam na sobie ich spojrzenie. Zapisałam w karcie ich stan i posłałam im uśmiech. „ Uwaga!! Odsuń się od okna!!!”- krzyknął lis, ale za późno. Ktoś zakrył mi usta ścierką nasiąkniętą octem i zemdlałam….
- Bądźcie cicho. Jeśli się tu któryś z nich zjawi krzyknijcie na całe gardła, a ja się przy was zjawię.- nakazałam zanim nie wyszłam na korytarz , zamknęłam za sobą cicho i szczelnie drzwi. Kyubi przydasz mi się dattebane. Rzekłam i włączyłam wzrok lisa. „ Bądź ostrożna. Nie podoba mi się to.” Odpowiedział, a ja biegłam korytarzem za tropem porywacza. Nagle doszły mnie krzyki dzieci. Szybko do nich dotarłam akurat wtedy gdy chcieli zabrać kolejne. Szybko się na niego rzuciłam i wyskoczyłam z nim przez okno bez żadnego dziecka. Chciał mi się wyrwać, lecz mu na to nie pozwoliłam. Oberwałam w twarz i zniknął a ja uderzyłam o ziemię. Podniosłam się z niej na drżących rękach.
- Kurwa!!- krzyknęłam plując krwią na piach. Zabije gnoja dattebane!!! Podniosłam się i przeniosłam do maluchów.- Cicho!! To ja!!
- Jak pani się tu znalazła?!
- Kiedyś byłam shinobi. Myślicie, że nie potrafię podstawowych jutsu? A teraz czy nikomu z was nic się nie stało?- spytałam i zaczęłam podchodzić do każdego i go badać. Na szczęście nic im nie jest. Oparłam się o ścianę i wyplułam trochę krwi.
- Nic pani nie jest Noroi-chan?
- Nie. Wszystko gra. Chce wiedzieć wszystko co o tym wiecie. Jeśli mi nie powiecie to może się powtórzyć. Jeśli się czegoś więcej dowiem to wyślę list do Rady Konohy i samego Hokage o to aby dali kilku shinobi do straży.- rzekłam a maluchy po chwili powiedziały mi wszystko co wiedziały. Po kilku minutach przybyli medycy i strażnicy.- Ładna mi ochrona.- i po tych słowach wyszłam ze szpitala. gdy wróciłam do domu szybko się umyłam, założyłam nową koszule nocną i napisałam ciąg dalszy raportu. Przywołałam do siebie dwójkę.
- Co tam?
- Zanieść to w tej chwili do Hokage. To nie może zwlekać.- podałam mu zwój i zniknął. Podeszłam do łóżka i upadłam na brzuch. Czego oni chcą od tych dzieci? Kim oni a raczej czym są? Takie jak i wiele podobnych pytań krążyło po mojej głowie do puki nie zasnęłam. Rano obudziło mnie walenie w drzwi. Z jękiem spojrzałam na zegarek. Była ósma piętnaście. Szef powiedział , że mam dziś wolne po tym co się stało i kazał odpoczywać. Podniosłam się z łóżka ,leniwym i chwiejnym krokiem kierowałam się w stronę drzwi. Zapewne zrobiłam sobie coś z prawą kostką, ale tym zajmę się później. Ziewnęłam i otworzyłam drzwi. Spotkał mnie szok. Przed moimi drzwiami stał Minato wraz ze swoją drużyną!!! Stanęłam na prawej nodze i usłyszałam przeskok po czym upadłam na czety litery.
- Cholera!!- krzyknęłam i zaczęłam uleczać nogę. Zapewne jest złamana. Od razu obok mnie pojawiła się Rin.
- Mogę pani pomóc.- rzekła i chciała sama zacząć leczenie lecz zmroziłam ją wzrokiem.
- Ja nie potrzebuje pomocy!! To dzieci potrzebują pomocy!!- krzyknęłam i szybko się podniosłam z podłogi.
- Właśnie po to tu jesteśmy.- rzekł Obito patrząc na mnie wzrokiem pełnym gniewu.
- Jako jedyna ich widziałaś, więc chcemy się od pani dowiedzieć czegoś o nich.- Kakashi patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem. Westchnęłam.
- Dajcie mi pięć minut.- ruszyłam w stronę swojego pokoju, wzięłam spodnie i niebieską koszulę, pognałam do łazienki i szybko się ubrałam oraz odświeżyłam. Od razu się przy nich znalazłam i założyłam sandały.- To możemy się przejść i mogę wam mówić.
- Oczywiście proszę pani.- powiedział Minato. Spojrzałam ukradkiem na niego i widziałam ból oraz smutek…
- To chodźmy.- wyszliśmy z mojego domu i ruszyliśmy w stronę bramy. Oczywiście odpowiadałam na zadane przez nich pytania. Potem poszliśmy do szpitala i pokazałam im którędy weszli.
- A jak pani tam weszła?- zapytał Obi.
- Też byłam shinobi więc umiem kumulować czakrę w stopach d…- już chciałam powiedzieć dattebane.- do jasnej anielki. A teraz jeśli można chce sprawdzić co z dziećmi.- ruszyłam w stronę drzwi a oni za mną. Weszliśmy do szpitala a potem na oddział dziecięcy.
- Noroi-sama!!- usłyszałam gdy tylko otworzyłam drzwi.- Nic pani nie jest?
- Nie. A wam maluchy?- podeszłam do każdego i zaczęłam każdego badać. Czułam na sobie ich spojrzenie. Zapisałam w karcie ich stan i posłałam im uśmiech. „ Uwaga!! Odsuń się od okna!!!”- krzyknął lis, ale za późno. Ktoś zakrył mi usta ścierką nasiąkniętą octem i zemdlałam….
*** dwa lata później***
Leżałam przykuta łańcuchami do ściany. To było pierwsze co
od razu wyczułam gdy otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zamarłam.
Przede mną stał Orochimaru!!! Szarpałam się, a ten tylko się śmiał.
- Ach w końcu się obudziłaś.- zauważył uśmiechając się złowrogo.
- Spierdzielaj dattebane!- krzyknęłam i od razu ugryzłam się w język.
- Dattebane? Zaraz…- rzekł podchodząc do mnie i odpiął guziki mojej koszuli.- Jinchuriki Kuramy? Jaki ten Hokage był nierozsądny. Stary pryk. Co on sobie myślał? Ale to dla mnie dobrze.- jego dłoń znalazła się przy mojej pieczęci, i gdy chciał ją odblokować spotkał się z szokiem i rozczarowaniem.- Co jest do jasnej cholery?!- wysyczał wściekle. Zaśmiałam się.
- Nie uda ci się dattebane.- pokazałam mu swoje uzębienie i bez rąk zlikwidowałam jutsu przemiany. Moje włosy powróciły do swojego prawdziwego koloru. Dostałam po twarzy. Zaśmiałam się. Czułam gniew lisa oraz jeszcze ponad milion innych bestii. Znów oberwałam. I tak w kółko. Nagle oberwałam biczem po plecach. Zacisnęłam zęby, aby nie krzyczeć. Gdy szykował się do kolejnego uderzenia pojawiły się cztery bestie w ludzkich postaciach. Kyubi, Angelo, Aoki oraz Okarutsi. Kyubi rzucił się na wężowego sannina i go zabił, Aoki i Okarutsi uwolnili mnie a Angelo sprawdził szybko teren. Nagle znalazłam się w ramionach Kuramy.
- Wracajcie a ja zaniosę ją do Konohy. Jej misja już się skończyła.- rzekł w stanowczością w głosie. Każdy z nich najpierw mi się ukłonił zanim nie zniknęli. Lis wyskoczył do góry, z jego ciała wyrósł jeden ogon i rozwalił sufit. Stanął na dachu, wyrósł mu kolejny ogon, stworzył kulę czakry i cisnął ją w dół, szybko uciekł zanim nie nastąpił wybuch. Nie wiem ile biegliśmy, coraz bardziej i szybciej traciłam świadomość. Z moich pleców dalej leciała krew, której lis nie zatamował. Traciłam świadomość, nie miałam już na nic siły. Czułam jak przyjemne ciepło oraz mgiełka zapomnienia opatula moje ciało. Czułam się taka szczęśliwa. Nagle przed moimi oczami ujrzałam twarz anioła. Miał ów anioł niebieskie niczym bezchmurne niebo oczy, złote jak zborze latem włosy i uśmiechał się do mnie lekko. W jego oczach widziałam miłość.
- Minato…..- wyszeptałam zanim nie oddałam się w ręce mgle.
- Ach w końcu się obudziłaś.- zauważył uśmiechając się złowrogo.
- Spierdzielaj dattebane!- krzyknęłam i od razu ugryzłam się w język.
- Dattebane? Zaraz…- rzekł podchodząc do mnie i odpiął guziki mojej koszuli.- Jinchuriki Kuramy? Jaki ten Hokage był nierozsądny. Stary pryk. Co on sobie myślał? Ale to dla mnie dobrze.- jego dłoń znalazła się przy mojej pieczęci, i gdy chciał ją odblokować spotkał się z szokiem i rozczarowaniem.- Co jest do jasnej cholery?!- wysyczał wściekle. Zaśmiałam się.
- Nie uda ci się dattebane.- pokazałam mu swoje uzębienie i bez rąk zlikwidowałam jutsu przemiany. Moje włosy powróciły do swojego prawdziwego koloru. Dostałam po twarzy. Zaśmiałam się. Czułam gniew lisa oraz jeszcze ponad milion innych bestii. Znów oberwałam. I tak w kółko. Nagle oberwałam biczem po plecach. Zacisnęłam zęby, aby nie krzyczeć. Gdy szykował się do kolejnego uderzenia pojawiły się cztery bestie w ludzkich postaciach. Kyubi, Angelo, Aoki oraz Okarutsi. Kyubi rzucił się na wężowego sannina i go zabił, Aoki i Okarutsi uwolnili mnie a Angelo sprawdził szybko teren. Nagle znalazłam się w ramionach Kuramy.
- Wracajcie a ja zaniosę ją do Konohy. Jej misja już się skończyła.- rzekł w stanowczością w głosie. Każdy z nich najpierw mi się ukłonił zanim nie zniknęli. Lis wyskoczył do góry, z jego ciała wyrósł jeden ogon i rozwalił sufit. Stanął na dachu, wyrósł mu kolejny ogon, stworzył kulę czakry i cisnął ją w dół, szybko uciekł zanim nie nastąpił wybuch. Nie wiem ile biegliśmy, coraz bardziej i szybciej traciłam świadomość. Z moich pleców dalej leciała krew, której lis nie zatamował. Traciłam świadomość, nie miałam już na nic siły. Czułam jak przyjemne ciepło oraz mgiełka zapomnienia opatula moje ciało. Czułam się taka szczęśliwa. Nagle przed moimi oczami ujrzałam twarz anioła. Miał ów anioł niebieskie niczym bezchmurne niebo oczy, złote jak zborze latem włosy i uśmiechał się do mnie lekko. W jego oczach widziałam miłość.
- Minato…..- wyszeptałam zanim nie oddałam się w ręce mgle.