Założyłam plecak na plecy. Podeszłam do niej.
- Już Tsunade-sensei.
- Świetnie. A ty Jiraiya przekaż mu, że jeszcze nie czas.
- Dobrze cycata.
- Jak mnie nazwałeś?!- zapytała wściekła i wiedziałam, że zaraz mu się oberwie. Stanęłam przed nim w tym samym momencie w którym pięść Tsunade miała zetknąć się z jego brodą. Zatrzymałam jej uderzenie i pokręciłam przecząco głową.
- Nie chce zamieniać ról , ale chyba musimy gdzieś ruszać. Prawda?
- Tym razem ci daruje Jiraiya, ale i tak za to oberwiesz. Chodź diablico.- powiedziała i pociągnęła mnie. Zaczęłyśmy biec do puki nie oddaliłyśmy się kilkanaście kilometrów od nich. Zatrzymałam się raptownie na gałęzi drzewa. Spojrzała na mnie.
- Mogę wiedzieć co było w tym liście dattebane?!- zapytałam wściekła.
- Musimy przyśpieszyć trening. Chcą abyś w wieku 16 lat mogła być bronią ostateczną…
- CO?! Czy oni nie mają serca?!
- Tego chce rada, a Hokage chce tylko abyś umiała nad nim zapanować…
- Czyli teraz wyruszamy na poszukiwanie „ tego” wodospadu?
- Tak.
- Dobra dattebane. To ruszajmy.- powiedziałam bez emocji głosem. Ruszyłam w dalszą drogę. Nic już do siebie nie powiedziałyśmy…. Po kilku dniach byłyśmy na miejscu. Tsunade dostała na brzegu, a ja weszłam na sam środek jeziorka. Usiadłam i zaczęłam medytować. Przede mną pojawiła się klatka lisa. Podeszłam pewnym krokiem do niego i zdjęłam pieczęć. Wyskoczył z niej odrzucając na kilkanaście metrów. Wylądowałam na nogach. Zaczęłam na niego biec. I tak zaczęła się moja walka z lisem…. Biegłam z Tsunade do obozu Konohy. Jest wojna. Mam już 16 lat. Jestem joninem. Miałyśmy spotkać się z Trzecim i pomóc jako medycy. Byłyśmy przy polu walki. Hokage zabronił nam brania w walce udziału, a zwłaszcza mi. Nie cierpię tego zakazu! Usłyszałam świst przy uchu. Ktoś do nas rzucał. Złapałam kunai i szybko odrzuciłam w przeciwną stronę.
- Szybciej Tsunade-sensei!!- krzyknęłam i przyśpieszyłam. Poszła w moje ślady.
- Uważaj!!!- krzyknęła za późno. Chciała zawrócić.
- Biegnij dalej!! Dam sobie rade!!- nakazałam jej. Szybko wyjęłam kunaia. Byłam w pozycji obronnej. Nie wiedzą z kim zadzierają dattebane!!! Okrążyło mnie sześciu ninja z chmury. Uśmiechali się do mnie chytrze.
- Nie powinnaś zostawać sama ślicznotko.
- Właśnie. Szkoda, że musimy cię zabić.
- Chyba to ja was zabije dattebane!- powiedziałam i posłałam każdemu mordercze spojrzenia. Zaśmiali się. Wkurzyłam się. Szybkim ruchem wyjęłam jeszcze trzy kunaie i cisnęłam w czterech ninja z chmury. Od razu ich zabiłam. Pozostała dwójka szybko się ocknęła i rzuciła w moją stronę kunaie z notkami wybuchowymi. Odskoczyłam od nich. To była potężna eksplozja. Fala uderzeniowa wywaliła mnie jeszcze dalej niż zamierzałam. Przed oczami pokazała mi się scena z mojej ucieczki z siostrą z wioski. Ta krótka chwila i moi przeciwnicy trzymali kunaia przy moim gardle.
- Żadnych ruchów , albo od razu zginiesz.- wysyczał do mnie shinobi. Splunęłam mu w twarz za co uderzył mnie w policzek. Wykorzystałam tę chwilę i wbiłam mu kunaia w oko a drugiego w serce. Rzuciłam kilka shurikenów w stronę drugiego, który widocznie przed kimś uciekał. Oberwał w plecy i upadł na ziemie. Hokage mnie zabije. Zaczęłam biec w stronę obozu. Dotarłam tam już po dziesięciu minutach, na szczęście już bez obcych shinobi, tylko natrafiłam na parę wybuchowych notek. Gdy dotarłam do obozu wpadłam na Jiraye. Szybko się z niego podniosłam i pognałam w stronę namiotu Hokage. Wparowałam do niego. Właśnie była tam jedna drużyna , on i Tsunade. Ta się na mnie rzuciła.
- Nic ci nie jest!
- Tak nic mi nie jest. Czcigodny kim mam się zająć?
- Wyjdzie. Zostawcie nas samych. Musimy porozmawiać w cztery oczy moja droga.
- Hai.- powiedzieli i szybko opuścili namiot. Zostaliśmy sami. Trzeci do mnie podszedł, położył dłonie na moich ramionach. Spojrzał mi w oczy.
- Kushina. Obiecałem, że nie użyje ciebie jako broni, ale…- przerwałam mu.
- Dobrze. Zrobię to.
- Na pewno?
- Oczywiście. Zrobię to w obronie swojej wioski. Poza tym Rada i tak by mi kazała to zrobić.
- Przepraszam cię moja droga…. Chodź za mną.- powiedział i wyszedł z namiotu. Poszłam w jego ślady. Przed namiotem stała czwórka ANBU.- Nie będziecie nam potrzebni. Waszym zadaniem jest zatrzymanie Tsunade i Mikoto. Nie mogą nam przeszkodzić.
- Hai!- powiedzieli jednocześnie i znikli. Ruszyliśmy w drogę. Szliśmy w stronę z której tu przyszłam. Każdy shinobi się na mnie patrzył. Uniosłam głowę do góry. Podwinęłam rękawy.
- Na pewno wiesz jak to zrobić Kushina?- zapytał się mnie Hiruzen.
- Tak. Nie po to trenowałam dattebane….- przerwał mi głos Mikoto i Tsunade.
- Kushina!! Nie rób tego!!
- Możemy przyśpieszyć? Widać twoja straż nie powstrzyma tej dwójki przed dotarciem do mnie.
- Oczywiście.- powiedział i zaczął biec w stronę strażników. Gdy do nich dobiegliśmy odwrócił się do mnie.- Dalej pójdziesz sama. Wierze w ciebie dziecko.- mówiąc to położył mi ręce na ramionach.
- Nie zawiodę cię Hokage-sama.- powiedziałam i wyszłam poza obóz. Spojrzałam ostatni raz na Tsunade i posłałam jej być może swój ostatni uśmiech zanim nie pobiegłam w stronę najlepiej wystającej skały nad pole walki. Zamknęłam w biegu oczy i przyodziałam się w czakrę lisa. Stanęłam na samej krawędzi. Nikt z dołu nie wrócił na mnie uwagi. Wykonałam w dłoni kule czystej energii lisa i rzuciłam ją w sam środek walki. Shinobi podzielili się. Liść był w komplecie.
- Konoho uciekaj z pola walki!!!!- krzyknęłam do nich. Nikt mnie nie posłuchał.- Dobra! Może nie wyraziłam się jasno!! W tej chwili shinobi z Liścia mają wrócić do obozu!!!!!!!!!!!!- użyłam przy tym ryku lisa. Od razu posłuchali. Chmura przyglądała mi się uważnie. No to czas się zabawić dattebane. Wykonałam kilka pieczęci. Z mojego ciała wyrosły wszystkie ogony lisa. Zeskoczyłam z krawędzi. Uderzyłam w ziemie wszystkimi ogonami. Moje oczy miały kreski lisa. Kły wyrosły mi w zębach , a paznokcie wydłużyły się. Spojrzeli na mnie z przerażeniem. Zaśmiałam się złowieszczo. Lis też się zaśmiał. Nie przejmiesz nade mną kontroli rudzielcu. Warknął na mnie. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Rzucili się na mnie.
- To był błąd.- powiedziałam i zdmuchnęłam ich dwoma ogonami. Rzucali we mnie notki wybuchowe, kunaie, shurikeny, a ja cały czas chroniłam się ogonami. Przywołałam kule energii. Wybiłam się w powietrze chowając przy okazji ogony. Kula była wystarczająco duża gdy uderzyłam w ziemię i wszystkich pokonałam…. Uderzyłam o ścianę z wielką siłą. Byłam już w swojej normalnej postaci. Spojrzałam na pole walki. Upadłam na kolana. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Zakryłam twarz dłońmi. Jestem potworem! Poczułam jak ktoś dotyka mnie po głowie. Podniosłam zapłakany wzrok i ujrzałam Tsunade. Podniosłam się z ziemi i rzuciłam w jej ramiona z płaczem…
- Już Tsunade-sensei.
- Świetnie. A ty Jiraiya przekaż mu, że jeszcze nie czas.
- Dobrze cycata.
- Jak mnie nazwałeś?!- zapytała wściekła i wiedziałam, że zaraz mu się oberwie. Stanęłam przed nim w tym samym momencie w którym pięść Tsunade miała zetknąć się z jego brodą. Zatrzymałam jej uderzenie i pokręciłam przecząco głową.
- Nie chce zamieniać ról , ale chyba musimy gdzieś ruszać. Prawda?
- Tym razem ci daruje Jiraiya, ale i tak za to oberwiesz. Chodź diablico.- powiedziała i pociągnęła mnie. Zaczęłyśmy biec do puki nie oddaliłyśmy się kilkanaście kilometrów od nich. Zatrzymałam się raptownie na gałęzi drzewa. Spojrzała na mnie.
- Mogę wiedzieć co było w tym liście dattebane?!- zapytałam wściekła.
- Musimy przyśpieszyć trening. Chcą abyś w wieku 16 lat mogła być bronią ostateczną…
- CO?! Czy oni nie mają serca?!
- Tego chce rada, a Hokage chce tylko abyś umiała nad nim zapanować…
- Czyli teraz wyruszamy na poszukiwanie „ tego” wodospadu?
- Tak.
- Dobra dattebane. To ruszajmy.- powiedziałam bez emocji głosem. Ruszyłam w dalszą drogę. Nic już do siebie nie powiedziałyśmy…. Po kilku dniach byłyśmy na miejscu. Tsunade dostała na brzegu, a ja weszłam na sam środek jeziorka. Usiadłam i zaczęłam medytować. Przede mną pojawiła się klatka lisa. Podeszłam pewnym krokiem do niego i zdjęłam pieczęć. Wyskoczył z niej odrzucając na kilkanaście metrów. Wylądowałam na nogach. Zaczęłam na niego biec. I tak zaczęła się moja walka z lisem…. Biegłam z Tsunade do obozu Konohy. Jest wojna. Mam już 16 lat. Jestem joninem. Miałyśmy spotkać się z Trzecim i pomóc jako medycy. Byłyśmy przy polu walki. Hokage zabronił nam brania w walce udziału, a zwłaszcza mi. Nie cierpię tego zakazu! Usłyszałam świst przy uchu. Ktoś do nas rzucał. Złapałam kunai i szybko odrzuciłam w przeciwną stronę.
- Szybciej Tsunade-sensei!!- krzyknęłam i przyśpieszyłam. Poszła w moje ślady.
- Uważaj!!!- krzyknęła za późno. Chciała zawrócić.
- Biegnij dalej!! Dam sobie rade!!- nakazałam jej. Szybko wyjęłam kunaia. Byłam w pozycji obronnej. Nie wiedzą z kim zadzierają dattebane!!! Okrążyło mnie sześciu ninja z chmury. Uśmiechali się do mnie chytrze.
- Nie powinnaś zostawać sama ślicznotko.
- Właśnie. Szkoda, że musimy cię zabić.
- Chyba to ja was zabije dattebane!- powiedziałam i posłałam każdemu mordercze spojrzenia. Zaśmiali się. Wkurzyłam się. Szybkim ruchem wyjęłam jeszcze trzy kunaie i cisnęłam w czterech ninja z chmury. Od razu ich zabiłam. Pozostała dwójka szybko się ocknęła i rzuciła w moją stronę kunaie z notkami wybuchowymi. Odskoczyłam od nich. To była potężna eksplozja. Fala uderzeniowa wywaliła mnie jeszcze dalej niż zamierzałam. Przed oczami pokazała mi się scena z mojej ucieczki z siostrą z wioski. Ta krótka chwila i moi przeciwnicy trzymali kunaia przy moim gardle.
- Żadnych ruchów , albo od razu zginiesz.- wysyczał do mnie shinobi. Splunęłam mu w twarz za co uderzył mnie w policzek. Wykorzystałam tę chwilę i wbiłam mu kunaia w oko a drugiego w serce. Rzuciłam kilka shurikenów w stronę drugiego, który widocznie przed kimś uciekał. Oberwał w plecy i upadł na ziemie. Hokage mnie zabije. Zaczęłam biec w stronę obozu. Dotarłam tam już po dziesięciu minutach, na szczęście już bez obcych shinobi, tylko natrafiłam na parę wybuchowych notek. Gdy dotarłam do obozu wpadłam na Jiraye. Szybko się z niego podniosłam i pognałam w stronę namiotu Hokage. Wparowałam do niego. Właśnie była tam jedna drużyna , on i Tsunade. Ta się na mnie rzuciła.
- Nic ci nie jest!
- Tak nic mi nie jest. Czcigodny kim mam się zająć?
- Wyjdzie. Zostawcie nas samych. Musimy porozmawiać w cztery oczy moja droga.
- Hai.- powiedzieli i szybko opuścili namiot. Zostaliśmy sami. Trzeci do mnie podszedł, położył dłonie na moich ramionach. Spojrzał mi w oczy.
- Kushina. Obiecałem, że nie użyje ciebie jako broni, ale…- przerwałam mu.
- Dobrze. Zrobię to.
- Na pewno?
- Oczywiście. Zrobię to w obronie swojej wioski. Poza tym Rada i tak by mi kazała to zrobić.
- Przepraszam cię moja droga…. Chodź za mną.- powiedział i wyszedł z namiotu. Poszłam w jego ślady. Przed namiotem stała czwórka ANBU.- Nie będziecie nam potrzebni. Waszym zadaniem jest zatrzymanie Tsunade i Mikoto. Nie mogą nam przeszkodzić.
- Hai!- powiedzieli jednocześnie i znikli. Ruszyliśmy w drogę. Szliśmy w stronę z której tu przyszłam. Każdy shinobi się na mnie patrzył. Uniosłam głowę do góry. Podwinęłam rękawy.
- Na pewno wiesz jak to zrobić Kushina?- zapytał się mnie Hiruzen.
- Tak. Nie po to trenowałam dattebane….- przerwał mi głos Mikoto i Tsunade.
- Kushina!! Nie rób tego!!
- Możemy przyśpieszyć? Widać twoja straż nie powstrzyma tej dwójki przed dotarciem do mnie.
- Oczywiście.- powiedział i zaczął biec w stronę strażników. Gdy do nich dobiegliśmy odwrócił się do mnie.- Dalej pójdziesz sama. Wierze w ciebie dziecko.- mówiąc to położył mi ręce na ramionach.
- Nie zawiodę cię Hokage-sama.- powiedziałam i wyszłam poza obóz. Spojrzałam ostatni raz na Tsunade i posłałam jej być może swój ostatni uśmiech zanim nie pobiegłam w stronę najlepiej wystającej skały nad pole walki. Zamknęłam w biegu oczy i przyodziałam się w czakrę lisa. Stanęłam na samej krawędzi. Nikt z dołu nie wrócił na mnie uwagi. Wykonałam w dłoni kule czystej energii lisa i rzuciłam ją w sam środek walki. Shinobi podzielili się. Liść był w komplecie.
- Konoho uciekaj z pola walki!!!!- krzyknęłam do nich. Nikt mnie nie posłuchał.- Dobra! Może nie wyraziłam się jasno!! W tej chwili shinobi z Liścia mają wrócić do obozu!!!!!!!!!!!!- użyłam przy tym ryku lisa. Od razu posłuchali. Chmura przyglądała mi się uważnie. No to czas się zabawić dattebane. Wykonałam kilka pieczęci. Z mojego ciała wyrosły wszystkie ogony lisa. Zeskoczyłam z krawędzi. Uderzyłam w ziemie wszystkimi ogonami. Moje oczy miały kreski lisa. Kły wyrosły mi w zębach , a paznokcie wydłużyły się. Spojrzeli na mnie z przerażeniem. Zaśmiałam się złowieszczo. Lis też się zaśmiał. Nie przejmiesz nade mną kontroli rudzielcu. Warknął na mnie. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Rzucili się na mnie.
- To był błąd.- powiedziałam i zdmuchnęłam ich dwoma ogonami. Rzucali we mnie notki wybuchowe, kunaie, shurikeny, a ja cały czas chroniłam się ogonami. Przywołałam kule energii. Wybiłam się w powietrze chowając przy okazji ogony. Kula była wystarczająco duża gdy uderzyłam w ziemię i wszystkich pokonałam…. Uderzyłam o ścianę z wielką siłą. Byłam już w swojej normalnej postaci. Spojrzałam na pole walki. Upadłam na kolana. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Zakryłam twarz dłońmi. Jestem potworem! Poczułam jak ktoś dotyka mnie po głowie. Podniosłam zapłakany wzrok i ujrzałam Tsunade. Podniosłam się z ziemi i rzuciłam w jej ramiona z płaczem…