sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział pierwszy


Leżałam u siebie w pokoju na łóżku. Tata obiecał, że opowie mi pewną ważną dla mnie historie. Jutro mam ósme urodziny. Nagle usłyszałam krzyk mojej starszej siostry. Podniosłam się z łóżka. Założyłam buty, podeszłam do drzwi. Usłyszałam krzyk mamy. Pewnym ruchem otworzyłam drzwi. Ujrzałam tatę klęczącego na ziemi, moją mamę osłaniającą moją siostrę i jakiegoś shinobi w masce. Przykładał katanę do gardła taty. Pobiegłam w jego stronę z zamiarem osłonięcia tatusia. Moja siostra Mihomi złapała mnie w pasie i do siebie przycisnęła, chowając zza mamą. Tata spojrzał na nas. Ostatni raz się uśmiechnął.
- Kocham was…- powiedział zanim ginął. Mama podniosła nas z ziemi i zaczęła uciekać osłaniając nas swoim ciałem. Dobiegłyśmy do bramy wioski gdy nagle mama upadła na ziemię w zbitymi kunaiami w plecy. Mojej siostrze łzy poleciały. Starałam się zatrzymać łzy które zaczęły lecieć do moich oczu. Mihomi wyjęła kilka kunai.
- Nie pozwolę ci zginąć.- powiedziała stanowczym tonem. Wzięła mnie na barana i zaczęła uciekać z wioski. Zaczęłam się rozglądać i patrzeć czy ktoś nas nie ściga. Byłyśmy trzy kilometry od wioski gdy nastąpiła eksplozja. Fala była tak duża , że mnie i siostrę odrzuciło. Zasłoniła mnie własnym ciałem. Upadłyśmy na ziemie. Nie otwierała oczu.
- Mihomi? Mihomi! Wstawaj! Nie zostawiaj mnie!! Wstań!- krzyczałam ze łzami w oczach. Trzęsłam ciałem siostry, ale ta już nie otworzyła oczu. Po trzech minutach otarłam oczy. Przypomniały mi się słowa ojca „ Gdyby coś nam się stało. Pamiętaj aby się nie poddawać i przeżyć za wszelką cenę. Nigdy się nie poddawaj kochanie”.
- Nie zawiodę cię tato dattebane.- wyszeptałam płaczliwym głosem. Wzięłam kunaie siostry, jej opaskę schowałam do bluzy. Ostatni raz się do niej przytuliłam. Już chciałam się podnieść gdy ujrzałam trójkę shinobi z Konohy. Byli tam dwaj mężczyźni. Jeden miał białe włosy a drugi czarne. Panowie byli z wyglądu swoimi przeciwieństwami. Kobieta z dość dużym biustem podeszła do mnie. Ukucnęła przy Mihomi i zaczęła leczenie. Przestała po piętnastu minutach. Rodziła się we mnie nadzieja, ale jak to każdy wie nadzieja matką głupich. Siostra nie otworzyła oczu. Kobieta spojrzała na mnie pełnym współczucia wzrokiem. Białowłosy mężczyzna uklęknął przy mnie ze szczerym uśmiechem. Wyciągnął do mnie dłoń.
- Hej mała. Na imię mi Jiraiya. Jestem ninja z Konohy. Przyszliśmy wam pomóc, ale niestety nie zdążyliśmy. Bardzo za to przepraszam. A tobie mała jak na imię i ile masz lat?- na początku nie wiedziałam czy mogę im ufać, ale widząc wzrok tej kobiety i uśmiech Jirayi wiedziałam , że mi nic nie zrobią.
- Dzień dobry…. Nazywam… się…. Kushina Uzumaki…. Mam niecałe osiem lat…. Jutro właśnie je skończę….- wyjąkałam pełnym przeróżnych emocji głosem.
- Chodź z nami dziecko. Zabierzemy cię do Konohy.- powiedziała blondynka i wzięła mnie na ręce. Zasnęłam ze zmęczenia. Obudziłam się przy wejściu do wioski.  

3 komentarze:

  1. Hejka bardzo fajny rozdział proszę kolejna imienniczka ;P czekam na następną notkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Fajny rozdział kuzyneczko! Czekam na następny i napisz go szybko. U mnie może dziś pojawi się nowa notka. Mam tylko nadzieje że się wyrobię. Pozdrawiam, całuski i dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się naprawdę nieźle. Co prawda rozdział trochę za krótki jak na opis tak ważnych wydarzeń, ale dałaś radę wszystko ogarnąć ^^

    OdpowiedzUsuń

Wchodzisz- Czytasz - Komentujesz- Motywujesz- Dostajesz ciekawy rozdział

Może tego po nas nie widać dattebane, lecz z każdego komentarza cieszymy się jak głupie. Pomagacie nam nimi w ciągnieciu tej historii i niech nasz napęd rakietowy zrośnie dzięki zostawieniu nawet krótkiego komentarza bo to nie boli i nie zabiera dużo czasu dattebane

Obserwatorzy