sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział siedemnasty

- Ohayo Tamiko-chan.- rzekł i ją przytulił na powitanie. Ta bardziej się zarumieniła. Zaśmiałyśmy się z Mikoto.
- Co tam u ciebie Hanabero?
- A nic Mi. Jutro pierwszy trening z drużyną. Tak więc nic ciekawego dattebane. A u ciebie?
- Też nic.- przybliżyła się do mnie i zaczęła szeptać na ucho.- Kiedy Obito zauważy co czuje do niego Tamiko?
- Kiedy zrozumie, że Rin nie jest dla niego, lub kiedy ona nie odwzajemni jego uczuć dattebane.- wyszeptałam jej…. Wracałyśmy z Tamiko do domu. Było po 23 a ja musiałam się jeszcze wyspać. Otworzyłam jej drzwi, weszła a ja za nią. Zdjęłyśmy po cichu buty i ruszyłyśmy na palcach w stronę schodów. Gdy mijałyśmy salon ujrzałyśmy ten sam widok co wtedy. Minato całował Mihomi. Szybko zakryłam Tamiko usta, wzięłam na ręce i po cichu , ale szybko zaniosłam do jej pokoju. Usadziłam na łóżku i otoczyłam ramieniem. Ta się we mnie wtuliła i zaczęła płakać. Nie wiem dlaczego się tak zachowuje , ale pomogę jej.
- Ciii….- powiedziałam i pogłaskałam ją po plecach. Siedziałyśmy tak kilka minut, zanim nie przestała. Okazało się , że zasnęła. Podniosłam ją ostrożnie, ułożyłam w łóżku, przykryłam kołdrą i zrobiłam coś czego się nie spodziewałam. A mianowicie pocałowałam ją w czoło.- Dobranoc Tamiko-chan.- rzekłam i wyszłam na paluszkach z jej pokoju. Gdy się odwróciłam ujrzałam jak Mihomi i Minato trzymają się za ręce i idą w moją stronę. Szybko pognałam do mojego pokoju i na moje szczęście nie zauważyli mnie. Pośpiesznie się przebrałam i upadłam twarzą na poduszkę. Od razu zasnęłam…. Obudziłam się zlana potem. Tym razem śniło mi się, że jakaś postać mnie zabiera ze sobą do świata zmarłych. Spojrzałam na zegarek. Jest 3: 48. Jęknęłam. Dlaczego muszę się budzić tak wcześnie dattebane?! Podniosłam się z łóżka. Wzięłam strój do ćwiczeń i poszłam do łazienki. Wzięłam długi , uspokajający prysznic. Wytarłam się, ubrałam i zaczęłam rozczesywać włosy. Gdy poranną toaletę miałam za sobą , weszłam do swojego pokoju zostawić w nim piżamę i zabrałam plecak. Wyszłam na korytarz i zajrzałam mimo wolnie do pokoju blondynki. Spała. Zostawiłam jej karteczkę. „ Idę na pole treningowe poczekać na drużynę. Jeśli chcesz pogadać to przyjdź na 4 pole dattebane”. Wyskoczyłam przez jej okno i udałam się w stronę pola numer 4. Jeszcze nikogo nie było. Tym lepiej. Przywołałam do siebie dziewięć lisów. Każdy miał o jeden ogon więcej. Na moje ręce skoczył najmłodszy.
- Ohayo jeden.- powiedziałam głaszcząc liska za uchem.
- Ohayo Kushina-sama. Po co nas przywołałaś?
- Pomożecie mi podczas treningu dattebane.
- Uuu….- rzekły zwierzaki. Zaśmiałam się i usiadłam pod drzewem. Na moje kolana wdrapały się czwórka i ósemka. Dwójka, trójka, piątka i siódemka siedziały po moich bokach, a dziewiątka usadowiła mi się na głowie.
- Czy nie jest wam zbyt niewygodnie dattebane?- spytałam. Lisy zamerdały mi ogonami po twarzy. Zaśmiałam się i czekałam aż uczniowie przybędą. Gdy wybiła ósma ich nadal nie było. Wkurzyłam się.- Wiecie co? Nie będziecie mi dziś potrzebni dattebane. Ale możecie popatrzeć.- powiedziałam podnosząc się z ziemi. Zwierzaki ze mnie zeszły i pozostały pod drzewem. Podeszłam do jednego słupa i usiadłam na nim. Czekałam tak jeszcze godzinę zanim te smarkacze raczyły się zjawić. Dostrzegłam też drużynę siódmą i drużynę drugą. Wściekła na maksa zeskoczyłam ze słupa i ruszyłam w ich stronę. Lisy się zaśmiały , a dziewiątka ruszył ze mną. Zatrzymałam się przed Minato.
- Hej Kushina. Wcześniej wyszłaś.- zauważył. Dzieciaki się za nimi schowały. Tamiko się zaśmiała.
- Nie twój interes Namikaze. Przesuń się bo chce dorwać bandę niedorozwiniętych bachorów dattebane.- rzekłam wkurzona i go ominęłam. Już chciały uciec, ale drogę im zagrodził dziewięć.
- A wy dokąd?- spytał z rozbawieniem lis. Złapałam dzieciaki za fraki i pociągnęłam w stronę słupów. Lisy podbiegły. Wykonałam kilka pieczęci i każde z nich było przywiązane do słupa.
- Mam nadzieje, że macie dobre wytłumaczenie na wasze spóźnienie dattebane.
- No bo my…- panowie spojrzeli na dziewczynę.
- Po prostu natknęliśmy się na nich i trochę pogadaliśmy. Poza tym to tylko drobne spóźnienie.- rzekła, a lisy się zaśmiały.
- Miło nam było was poznać maluchy.- powiedziały z uśmiechami.
- Drobne?! Drobne dattebane?! A jak pójdziecie na front i będziecie mieli ustalony czas zbiórki, aby wyruszyć i weprzeć inny odział to też użyjecie tego samego zdania „ To tylko drobne spóźnienie” i tym waszym spóźnieniem zapłacicie życiem waszych kompanów dattebane!! Tak więc nie mówcie mi , że to tylko drobne spóźnienie! Bo godzina taka krótka nie jest do cholery!!- krzyknęłam. Lisy znikły. Musiałam wziąć kilka uspokajających wdechów. Podeszłam do pobliskiego drzewa i ze złości uderzyłam w nie pięścią przebijając je na wylot. Uwolniłam te bachory, zamknęłam oczy, przyłożyłam do nich dwa palce i starałam się uspokoić. Tracę nad sobą panowanie przez te koszmary dattebane. Otworzyłam oczy i spojrzałam na swoich podopiecznych. Wpatrywali się we mnie tępymi spojrzeniami.
- Możecie wracać do domów. Mam to w dupie jak traktujecie bycie shinobi. Ale ja nie mam zamiaru marnować swojego czasu na trenowanie takich bachorów jak wy dattebane.- odwróciłam się w stronę drzewa pod , którym leżałam. Westchnęłam i podeszłam do słupów. Dzieciaki odsunęły się od nich. Zaczęłam uderzać wewnętrzną stroną dłoni w słup. Nagle obok niego pojawiły się te smarkacze.
- Czego dattebane?- spytałam z niechęcią w głosie.
- Przepraszamy za nasze zachowanie. Jeśli zechcesz zostać naszą sensei to taka sytuacja się już nigdy nie powtórzy.- powiedział Itachi.
- Tak.- przytaknęli mu pozostali.
- A z skąd będę miała pewność dattebane?
- Jeśli następnym razem to się powtórzy możesz z nas zrezygnować.- odpowiedział Izuna.
- Popieram tych głąbów.- dopowiedziała Ayuma.
- No dobra dattebane. Miałam dla was naszykowany test, ale go teraz nie zrobię. I nie powiem wam kiedy on będzie. Taka niespodzianka dattebane. No to zaczynamy. Macie zrobić 100 okrążeń dattebane. Ruchy!!
- Hai!- krzyknęły i zaczęły wykonywać zadanie. Usiadłam na słupie , w który przed chwilą waliłam. Gdy skończyli ustawili się przede mną.
- Pytanie. Potraficie kumulować czakrę w stopach dattebane?
- Hai.
- Dobra. W takim razie macie mi waląc dłonią rozwalić te słupy. O tak.- rzekłam zeskakując z tego na którym siedziałam. Skupiłam czakrę w dłoni i uderzyłam nią w słup. Rozwalił się na drobne kawałki.- Jasne?
- Hai.
- Dobra. Ja idę po wodę i bandaże dla was. Jak wrócę chce zobaczyć rozwalone słupy.- ugryzłam się w palec i przywołałam dwójkę.- Masz mieć na nich oko do mojego powrotu dattebane.
- Jasne Kushi.- usłyszałam zanim nie ruszyłam w stronę miasta. Gdy byłam przy sklepach weszłam najpierw do apteki.
- Ohayo.
- Ohayo. W czym mogę służyć?
- Chciałabym prosić sześć paczek bandaży dattebane.
- Aż tyle? Dziecko co ty będziesz wyprawiać co?- spytała się mnie staruszka.
- To nie dla mnie tylko dla uczniów.
- Ile masz lat dziecko?
- 16.
- W takim młodym wieku i już posiada uczniów. Jedyną osobą , którą zna cała wioska , która ma swoją drużynę i to w twoim wieku dziecko jest Minato Namikaze.
- Wiem dattebane. Ale z moimi umiejętnościami nadaje się na sensei.
- A czy to nie będzie dla takiej młodej kobiety presja?- zapytała przyglądając mi się.
- Nie. Całe moje życie jest pod presją. Więc to nie zrobi dla mnie, żadnej różnicy dattebane.
- Proszę oto twoje bandaże dziecko.
- Dziękuje. Ile płace?
- Nic. To taki prezent.
- Ari…. Arigato. Jeśli będę mogła się jakoś odwdzięczyć to proszę pytać o Kushinę Uzumaki.
- Dobrze. Życzę udanego dnia słonko.
- I nawzajem.- powiedziałam na odchody. Ruszyłam w stronę sklepu spożywczego. Kupiłam dziesięć butelek wody i ruszyłam w stronę pola treningowego. Nagle drogę zastąpiła mi Mihomi. Nie wiem, ale nie chciałam z nią rozmawiać. Więc zwinnie ją ominęłam i ruszyłam w dalszą drogę. Nie dała za wygraną i złapała mnie za rękę, zmuszając abym się zatrzymała.
- Co dattebane? Śpieszę się.
- Na co?
- Trening.
- To może trochę poczekać. Przejdziemy się.- powiedziała i pociągnęła mnie w stronę parku. Usiadłyśmy na oddalonej od ludzi ławce.
- To co chciałaś dattebane?
- Co cię ugryzło siostro?
- Nic dattebane.- rzekłam odruchowo, chodź w gębi serca coś do niej miałam. Ale się tym nie przejęłam i olałam to dziwne uczucie.
- Dobra. Ja wiem, że nie lubisz jak się ktoś o ciebie martwi, ale chyba własnej siostrze możesz powiedzieć.
- Tak. Nie lubię jak się ktoś o mnie martwi , więc i ty przestań dattebane. Nic mi nie jest dobra? Jestem tylko zmęczona dattebane. Trudno mi się przystosować do tego, że za chwilę nie wyruszę do innej wioski z Tsunade dattebane.- poniekąd mówiłam prawdę.
- No dobra.- rzekła po czym nie uśmiechnęła się do mnie.- Nie uważasz , że Minato jest słodki?
- Co? Oczywiście, że nie!- ta się zaśmiała.
- A ja uważam , że jest. A jak bosko całuje.- powiedziała z rozmarzeniem.
- Zaraz…. To wy jesteście parą dattebane?- wolałam się upewnić.
- Nie oficjalnie, ale tak.
- Moje gratulacje Mihomi. A teraz cię przeproszę, ale muszę iść na trening. Pewnie już marudzą lub się obijają dattebane. No to pa.- powiedziałam, podniosłam się z ławki i ruszyłam pędem w stronę pola treningowego. Dzieciaki waliły w słupy a do tego rozmawiały z drużyną Minato i Tamiko. Jęknęłam. Podeszłam do lisa, a ten złożył mi raport i zniknął.
- No i jak wam idzie dattebane?
- Nie da się tego zrobić sensei!- jęknęły jednocześnie.
- Da się, ale trzeba mieć do tego podejście dattebane.
- Pokażesz sensei.- poprosił Izuna.
- Jasne. To odsuń się.- poprosiłam. Chłopak się odsunął a jego kompani przyglądali się moim poczynaniom.- Skupcie czakrę w dłoni i skoncentrujcie się aby w niej pozostała. Gdy wasza dłoń dotknie drewna wypuście czarkę wraz z uderzeniem. O tak.- rzekłam i pokazałam im.- Teraz wy dattebane.- pierwsza poszła Ayuma. Zastosowała się do moich skazówek i udało jej się. Następny był Izuna, któremu też się udało za pierwszym razem. Gdy Itachi uderzył usłyszałam łamanie kości, a przy okazji drewna.
- Brawo. A ty młody pokaż dłoń dattebane.
- Ale jak usłyszałaś….
- Łamanie kości? Uwierz mi mam bardzo dobry słuch. No pokaż dattebane. A wy owińcie na razie dłonie bandażami i napijcie się wody. Dla każdego po trzy.- poinformowałam uczniów. Itachi usiadł przede mną. Poszłam za jego przykładem i obejrzałam jego dłoń. Wyglądała na zdrową. Włączyłam oczy lisa. Shimatta!!! Szybko wyłączyłam wzrok lisa i pocałowałam chłopaka w nadgarstek. Czakra lisa przeszła do jego dłoni i naprawiła kość w mgnieniu oka.
- Proszę. Już po wszystkim. Możesz nią ruszać Itachi?- sprawdził i uśmiechnął się.
- Tak. Jak tak szybko uleczyłaś moją dłoń sensei?
- Tajemnica dattebane.- rzekłam z uśmiechem.- Dobra na dziś to koniec.
- CO?! Nie!!!!
- Tak wam się spodobały treningi dattebane?
- Tak.
- No dobra. Zrobimy cztery sparingi i koniec. Muszę jeszcze coś załatwić dattebane.
- Kushina a kiedy mnie nauczysz wiesz czego?- spytała Tamiko.
- Jak z nimi skończę. Jeśli chcesz to możesz popatrzeć dattebane.
- Jasne.- powiedziała z uśmiechem i usiadła obok mnie. Pozostali odeszli.
- Dobra. Najpierw Ayuma i Izuna. Potem ja z Itachim. A następnie ja z Izuną, Itachi z Ayumą. A jutro zaczniemy od mojej i twojej walki młoda, więc się przyjrzyj jak będę im dawała w kość dattebane.
- Jasne sensei. To chodź matole.- rzekła i ruszyła na środek polany ciągnąc za sobą Izunę. Przenieśliśmy się pod drzewo. Itachi rozmawiał z Tamiko i wydać było, że jest w niej zakochany. A ona tego nie widzi. Trzeba ją o tym powiadomić dattebane. Przypatrywałam się walce uczniów, a przy okazji zerkałam dyskretnie na dwójkę siedzącą obok mnie…. Wracałam z Tamiko do domu. Miałam nadzieje się wyspać. Weszłyśmy do domu i Mihomi powiadomiła mnie, że jestem wzywana do Hokage. No po prostu pięknie dattebane. Weszłam na górę do pokoju i się przebrałam. Gdy zbliżyłam się do drzwi dopiero wyczułam czyjąś obecność. Nagle ktoś mnie ogłuszył. Jedyne co widziałam to opaski shinobi z chmury…. Ocknęłam się. Byliśmy z dala od wioski. Nie czułam się na sile korzystać z czakry lisa. Związali mi ręce i kazali iść. Nic nie mówiłam. Byłam po raz pierwszy od bardzo dawna przestraszona.... szliśmy nie wiem ile czasu, gdy nagle się potknęłam i moje włosy zasłoniły mi pole widzenia. Właśnie włosy!!! Gdy ruszyliśmy w dalszą drogę niezauważalnie wyrywałam sobie włos i zostawiałam na drodze. Gdy byliśmy przy granicy opuściła mnie jakakolwiek nadzieja na to, że ktoś mnie szuka. Nagle chmury zasłoniły księżyc i nie było zbyt dużo widać. Cały czas szłam przed siebie. Nie patrzyłam czy ktoś jest przy mnie.
- Jesteś ranna?- usłyszałam głos Minato. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Chmury odsłoniły księżyc i mi się on ukazał.
- Przybyłem cię uratować.- powiedział. Uśmiechnęłam się i zaczęłam upadać na kolana. Złapał mnie zanim nie zetknęłam się twarzą z ziemią. Zamknął oczy i uśmiechnął się do mnie.
- Już nic ci nie grozi.- wziął mnie na ręce uwalniając przy okazji moje związane dłonie.
- Czekaj!- zdążyłam powiedzieć, zanim nie wystrzeliliśmy w powietrze. Byliśmy na tarczy księżyca. Spojrzałam na jego twarz, i potem przeniosłam wzrok na jego dłoń. Trzymał w niej kosmyk moich włosów.
- To przecież…- nie dokończyłam
- Masz piękne włosy, dlatego zauważyłem je od razu.
- To dlaczego mnie ignorowałeś? Poza tym moja siostra ma takie same.
- Bo wiem, że jesteś silna fizycznie i mentalnie. Jednak teraz znajdowałaś się w wiosce, a nie na polu bitwy. Twoje dotychczasowe walki były nieco inne, więc…
- Więc?
- Nie chciałem cię stracić.
- Nawet jeśli jestem obca?
- Dlaczego tak sądzisz? Żyjesz w Wiosce Liścia, dlatego jesteś jedną z nas. A poza tym twoje włosy są inne niż twojej siostry.- rzekł. Staliśmy na szczycie drzewa. Wiatr bawił się naszymi włosami. Patrzyłam na niego oczarowana. Nagle coś w moim sercu pękło. Nagle wszystko to co mnie nurtowało stało się jasne. Jestem w tym głąbie zakochana dattebane. Ale bez wzajemności.
- Możemy wrócić do wioski dattebane?- spytałam. Czułam się niezręcznie w tej pozycji.
- Jasne.- powiedział z uśmiechem i ruszyliśmy w dalszą drogę. Odruchowo się go złapałam. Nie wiem kiedy , ale zasnęłam z wykończenia. Obudziłam się jak Minato właził do mojego pokoju przez okno.
- Gdzie ja jestem dattebane?
- Bezpieczna w domu.
- A czy…
- Nikt nie wie. Tylko ja. Powinnaś się przespać.- powiedział kładąc mnie na łóżku.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego to…. Nieważne. Mam nadzieje, że będziecie się dobrze razem czuć. No wiesz ty i Mihomi. Będziecie świetną parą dattebane. Dobranoc.
- Dobranoc Kushina.- rzekł na odchody. Podniosłam się z łóżka, przebrałam w piżamę. Położyłam się z powrotem na łóżku. Przytuliłam twarz do poduszki, po moich policzkach nie wiem jakim prawem poleciały łzy. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Gdy tylko udało mi się zasnąć widziałam potwory, a gdy się budziłam płakałam i tak całą noc…. Przez całe trzy miesiące nie spałam, nie jadłam i za dużo nie mówiłam. Moje życie było bezbarwne a co każdą noc nawiedzały mnie te same koszmary. Mihomi nie wracała na mnie uwagi. Dla niej nic się ze mną nie działo. Leżałam na swoim łóżku. Patrzyłam tępym wzrokiem w sufit. Nagle moje oczy same się zamknęły i zasnęłam. „ Byłam w wiosce Wiru. Szłam w nieznaną sobie stronę. Znalazłam się przed skałą. Widniał na niej symbol mojego klanu. Odruchowo go dotknęłam i poprawiłam. Nagle skała się podniosła do góry. Zaciekawiona weszłam do środka. Głaz się od razu za mną zamknął. Ogarnęły mnie ciemności. Ruszyłam przed siebie. Nagle się o coś potknęłam, a przy okazji zapaliłam światło. Spojrzałam na rzecz winną mojemu upadku. Okazało się to częścią sukni! Podniosłam się szybko z ziemi i spojrzałam na siebie. Byłam w długą białą suknię. Była luźna. Złapałam za jej dół i ją rozprułam. Teraz sięgała mi do kolan. Miała długie rękawy. Miałam na stopach białe baletki. Ruszyłam przed siebie. Szłam, aż nagle nie wyskoczyła na mnie jakaś postać. Nagle coś ją zgniotło a jej krew prysła na moją sukienkę. Chciałam krzyknąć, ale się opanowałam. Ruszyłam w dalszą drogę. Do moich uszu doszedł dźwięk jakieś pieśni(http://www.youtube.com/watch?v=OjNUsteCsHw). Zafascynowana tą piosenką pędem ruszyłam za jej dźwiękiem. Po kilku minutach znalazłam się w jakieś Sali tronowej. Na tronie siedziała… marionetka podobna do mnie. Jej puste spojrzenie przeniosło się na mnie. Z gracją baletnicy podniosła się z tronu i podeszła do mnie.
- Ach Kushina. Nareszcie mogę cię poznać.- rzekła. To nie był na szczęście mój głos, ale gdzieś go słyszałam…
- To ty śpiewałaś tę piosenkę dattebane!?- spytałam oszołomiona.
- Tak. Czy możesz mi ją zaśpiewać moja droga?
- Ale…
- Spróbuj.
- No dobrze dattebane.- westchnęłam. Zamknęłam oczy. Do moich uszu doleciały dźwięki melodii.- Całe życie zawieszani, na sznurkach, cieniutkich, czyimś ruchem poruszani, dla uciech, malutkich. Tak tańczymy i śpiewamy, jak nam grają inni. I chodź dzieci dobrze znamy, nie jesteśmy już dziecinni! Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna, przecież nic nie wzruszy. Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest. Całe życie zawieszani, na sznurkach, cieniutkich, czyimś ruchem poruszani, dla uciech, malutkich. Wszystko z drewna , więc drewniane życie. Wciąż nie pewna w życiu dola twa. A piosenka, którą tu słyszycie, dziś w drewnianej duszy marionetki łka… Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna, przecież nic nie wzruszy. Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest. Ludzie mówią, nie znamy czułości. Ludzie mówią lalki nie kochają. Są drewniane, nie znają miłości. Mówią ludzie tak, czy rację mają….- zakończyłam i otworzyłam oczy. Marionetka przyglądała mi się bacznie.
- Ty jesteś moją następczynią….
- Jaką następczynią dattebane?
- Kushino Uzumaki. Zostałaś wybrana na królową bestii.- powiedziała z powagą w głosie. Patrzyłam się w nią tępym wzrokiem.
- To żart dattebane?
- Nie. Ja też pochodziłam z tej wioski. Zostałam zrobiona dla pierwszego Uzukage. Nie mógł mieć z pierwszą żoną dzieci, więc stworzono mnie. Już w tej postaci. Miałam nauczyć się zapanować nad mocami demonów i mi się to udało. Z obawie mieszkańcy za panowania drugiego Uzukage uwięzili mnie tu. Wasz klan podstępem został zmuszony do założenia tej pieczęci. Tak samo jak ty pochodzę technicznie rzecz biorąc z klanu Uzumakich. Czekałam wiele lat, aż odnajdą moją następczynie. I to ty miałaś mnie zastąpić w wieku 16 lat. Twoja czakra jest wyjątkowa, nawet jak na nas wszystkich. Zapewne nikt nigdy nie spotkał się z taką czakrą jak twoja. I to dlatego zostałaś wtedy porwana moja droga. Zostaniesz moją zastępczynią?
- Ja… ja….- nie wiedziałam co powiedzieć. Wzięłam uspokajający wdech.- Ja… zastąpię cię…
- Arigato. Zamknij oczy. Postaram się aby to nie bolało moja droga.- powiedziała. Zamknęłam oczy i jedyne co było słychać to mój krzyk…”  










całus minato z mihomi: 

9 komentarzy:

  1. Aww O3O Tak fajnie się czytało i tu nagle ta scena... Nie wiem czemu, ale nie lubię jej. Jest taka przewidywalna na każdym blogu... Konkretnie chodzi mi o to porwanie przez wioskę chmury. Widzę, że nie ja jako jedyna oglądam Bunny?? I nadal nie jestem pewna... Pociągniesz dalej ten romans czy nie?? Trochę nie zrozumiałam tego końca... Ale nie ma co się martwić ogólnie dni dziecka od pewnego czasu źle na mnie działają... Ostatni na dzien dziecka pojechałam do szpitala na dwa tygodnie a dzisiaj musiałam wstać o piątej (kiedy położyłam się blisko północy) żeby nauczyć się na sprawdzian z Japońskiego i zrobić jeszcze z niego zadanie. Ogólnie dzisiaj prawie nic nie zjadłam (pomarańczę xD) ... Nie gniewaj się na mnie że gadam tak bez sensu (wróć piszę) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :D albo OSOM jak wolisz :P
    Mówiłam że mogę się walnąć w pisowni ( i się walnęłam :D)
    No nie powiesz że ta piosenka nie jest piękna tak samo jak głos Bunny_Kou no i pamiętaj na co odkładamy kasę :D
    Po raz kolejny DLACZEMU Minato jest z Mihomi(?) czemu... ( i mnie waż mi się odpowiedzieć "bo nie ma dżemu" )
    No nic (niecierpliwie)czekam na next'a, pozdrawiam i życzę duuuużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak MOGŁAŚ MNIE nie powiadomić?! No ej... Ale notka cudna ;D Nic dodać, nic ująć...

    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Shimatta!! Nie żyjesz kuzynko dattebane! TA scena miała być puźniej do cholery!! Jestem na ciebie obrażona....

    OdpowiedzUsuń
  5. dlaczego Minato ma kogoś a Kushina nie to nie fair też kogoś powinna mieć!!!! ps.czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy next nie moge się już doczekać XD

    OdpowiedzUsuń
  7. He he he... Tą piosenkę w szkole na kółku muzycznym śpiewaliśmy.
    Supper piszesz -wiki

    OdpowiedzUsuń

Wchodzisz- Czytasz - Komentujesz- Motywujesz- Dostajesz ciekawy rozdział

Może tego po nas nie widać dattebane, lecz z każdego komentarza cieszymy się jak głupie. Pomagacie nam nimi w ciągnieciu tej historii i niech nasz napęd rakietowy zrośnie dzięki zostawieniu nawet krótkiego komentarza bo to nie boli i nie zabiera dużo czasu dattebane

Obserwatorzy